sobota, 6 lipca 2013

When they kick out your front door how you gonna come?

Floyd Cooper
Dziecko szczęścia | Radiowiec | Ten, co lubi się spóźniać | He he ale śmieszne 

W sumie na akcie urodzenia ma wpisane Ashford Ridley Cooper, ale matka zawsze nazywała go Floyd, więc po śmierci jego ojca, podczas gdy chłopak miał zaledwie cztery lata, oficjalnie zmieniono mu imię. Sądzi, że jak się przefarbuje na blond, to ludzie przestaną go rozpoznawać, a jak każdy wie, ludowe przysłowie głosi, że jak Cię przyjaciele nie rozpoznają to będziesz bogaty. Nadal jest pustym bachorem uwięzionym w ciele dwudziestopięcioletniego faceta z dwudniowym zarostem na twarzy. Wiecznie rozczochrany, niedogolony i ubrany w lekko mówiąc byle co. Spóźnialski rock'n'rollowiec uważający, że jak nie przyjdzie na czas to się nic nie stanie, poza tym.. ach, te korki. By the way obcokrajowcom się przebacza. Bo Floyd jest z Kanady. Ojczyznę syropem klonowym płynącą opuścił w wieku, co prawda, kilku lat, ale nadal uważa się za jej obywatela, mimo że nawet nie pamięta z jakiego miasta przyjechał. Na obrzeżach Pragi mieszkał początkowo z matką i młodszą siostrą, ale od kiedy skończył dwadzieścia trzy lata wynajmuje mieszkanie w centrum miasta. Pracuje w jednej z rozgłośni radiowych, gdzie zajmuje się gadaniem do mikrofonu i piciem kawy.  No, ewentualnie zajada jeszcze ciasteczka albo wciąga chińską zupkę, popijając wszystko hektolitrami napojów energetyzujących.

Jest śmieszny, bo jest dziwny i dziwny, bo jest dziwnie śmieszny. Ogólnie to da się z nim koegzystować. Przynajmniej póki nie zabroni się mu oglądania kreskówek o trzeciej nad ranem i nie każe się mu sprzątać, kiedy akurat zajęty jest słuchaniem po raz setny ten samej, zdartej już płyty Sex Pistols. Nie lubi samotności, więc dla towarzystwa przygarnął sobie pieska. Duży, czarno-brązowy kundel wabi się Formiko (z języka Esperanto oznacza to mrówkę). Floyd lubi nie spać po nocach i później chodzić jak zombie, przepada za gapieniem się na ludzi i skakaniem po łóżku w samej bieliźnie, słuchając wcześniej wspomnianej płyty. Jest człowiekiem bardzo rozrywkowym i bardzo, jak to mówią, outgoing. Kocha gadać, szczególnie po nocach, przy piwie, szklance whisky z lodem czy lampce wina. Tak, w sumie później przeradza się to w butelkę wina,  bo facet nie zna umiaru. Jest strasznym flirciarzem i wcale nie robi tego tylko i wyłącznie po to, by zaciągnąć kogoś do łóżka, choć i to jest jednym z celów. Wciąż szuka sobie wybranki serca, podczas gdy jego młodsza siostra, Joy, wciąż mówi mu, że zostanie starym kawalerem.

Jako dziecko chciał odnajdywać statki Obcych, tropić Wielką Stopę w Himalajach albo ujeżdżać byki na Dzikim Zachodzie. Nijak się to jednak miało do losów jego rodziny, bo jakoś nie otarli się nawet o miejsca, w których można się oddać tym fascynującym zajęciom. Jego matka, Phoebe, chciała zrobić z syna wybitnego człowieka. Miał być lekarzem, prawnikiem, wykładowcą akademickim.. a jak to się stało, że wylądował w radiu? To dość proste. Zaczął studia. Kierunek: prawo. Za namowami rodziny, rzecz jasna. Ale szybko mu się znudziło, bo już po pierwszym półroczu. Od razu wiedział, że to nie dla niego. Rzucił uczelnię, postanowił szukać własnej drogi życia. Nie było łatwo. Humaniście nigdy nie jest łatwo. Chciał jeszcze raz rozpocząć studia, iść na dziennikarstwo, ale matka stanowczo sprzeciwiła się pomysłowi i powiedziała, że sam będzie musiał na to zarobić. Zdecydował, że spróbuje. Zapisał się na uczelnię, zaczął naukę i jednocześnie pracę. Zatrudnił się w barze. Nalewał drinki, rozmawiał z pijanymi panienkami, wycierał stoły i  miał inne tego typu fascynujące zajęcia. Na uczelni szło mu dobrze. Nawet bardzo dobrze. Po pierwszym roku studiów zgłosił się do niego jeden z wykładowców i zaproponował pracę w swojej rozgłośni. Cooper musiał zdecydować, czy chce dalej studiować, czy woli od razu zająć się robotą w branży. To nie było proste: praca czy wykształcenie. Wybrał jednak fuchę. Dobrze płatną fuchę.

W sumie to jest brunetem średniego wzrostu. W sumie to zawsze jest nieogarnięty i nieuczesany. Czasami farbuje włosy na blond, żeby oryginalniej było. Raczej szczupły, nie chudy, ale szczupły. Wiecznie się uśmiecha, szczerzy ząbki. Ma bardzo miły dla ucha, spokojny głos bardzo często przerywany napadami histerycznego śmiechu. Kilka, no może kilkanaście tatuaży rozsianych na rękach i klatce piersiowej, nie do końca zarośnięte dziurki w uszach. Ale kolczyków w nich brak. Przynajmniej teraz.


104 komentarze:

  1. [ Jestem gotowa na wątek z tym cudnym Panem !!! ;)) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ poza jakimś wspólnym imprezowaniem to nie za bardzo ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ no w sumie, Ophelie mogłaby być 'trochę' niemiła, zły dzień, wkurzający szef te sprawy. Zacząć ? ]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj wszystko było przeciwko Ophelie. Cieknący kran w łazience, połamana szczotka do włosów, przez co wygląda dzisiaj jak prawdziwa hipiska. Nawet pogoda była przeciwko niej, a ona przecież nie ma parasolki. Weszła do kawiarni, w której pracowała i szybko ruszyła w stronę łazienki, słysząc głos jej szefa. Była pewna, że zaraz dostanie ochrzan, co oczywiście się stało.
    - Uśmiech i do roboty, będę Cię obserwować - powiedział szybko i ruszył dalej.
    Skrzywiła się, ale musiała założyć firmową koszulkę, wziąć notatnik i ruszyć do klientów.
    Ruszyła w stronę chłopaka, który jako jedyny siedział sam.
    - Witam w naszej kawiarni, blablabla, co podać? - zapytała uśmiechając się sztucznie najpiękniej jak potrafiła i siadając na krzesełku przed nim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Machnęła ręką i ruszyła w stronę kuchni w celu zrobienia kawy.
    Poprosiła jedną z dziewczyn o ciasto, jakiekolwiek i oparła się o ścianę czekając aż będzie mogła podać zamówienie. Nie lubiła tego miejsca. Było zdecydowanie zbyt przesadzone i w pewien sposób groteskowe, dlatego zastanawiała się dlaczego ludzie tu przychodzą.
    Postawiła przed chłopakiem talerzyk i duży kubek z kawą.
    - Po twoim wyglądzie, wydawało mi się, że taka będzie najlepsza - powiedziała, przeczesując włosy palcami - wybacz za szefa, narwany facet, straszy ludzi tylko - wzruszyła delikatnie ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyprostowała się dumnie.
    - Uważaj, bo mogę to wykorzystać. A bywam bardzo pamiętliwa - puściła mu oczko.
    Podeszła do stolika obok i zebrała puste szklanki na tacę.
    Poszła odstawić naczynia i ruszyła na kolejne łowy zamówień. Nie zamierzała mu odpuścić. Skoro już jest jego bogiem, to może przyda jej się na coś. Na pewno nie w tym momencie, sądząc po jego 'byciu'. Dlatego podczas gdy zapisywała zapisywała co ma zrobić, wpadła na pomysł. Wyrwała jedną z karteczek, na której zapisała swój numer telefonu i mały rysuneczek kawy.
    - Zadzwoń jak będziesz w stanie być moim wyznawcą, ale takim bardziej czynnym - uśmiechnęła się wesoło.
    Aż jej się humor poprawił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obserwowała chłopaka przez chwilę, ale przerwała jej koleżanka prosząca o pomoc. Zajęła się pracą, troszkę musi się przymilić, żeby wcześniej wyjść. Nie zauważyła momentu, w którym wyszedł, nie zauważyła nawet momentu kiedy znalazła się w swoim mieszkaniu i rzuciła na swój ukochany, wielki materac z poduszkami. Marzyła o słońcu, plaży i kąpieli nago w morzu nocą. Nie pamiętała kiedy zrobiła coś głupiego, prócz złego rozwiązania zadania na uczelni i pomocy jednemu ze swoich 'szkolnych znajomych'. Nie rozumiała dlaczego są aż tak ograniczeni, skoro studiują najbardziej rozległy przedmiot na świecie.
    W tym momencie przypomniała sobie o chłopaku z kawiarni. W końcu jest jego bogiem. Może sprawi, że coś się zadzieje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sięgnęła po telefon i skrzywiła się widząc nieznany numer. Nie lubiła, gdy nie wiedziała kto dzwonił, bo nie można było zrezygnować i jak się odebrało, trzeba gadać. A przecież może się okazać, że to zatroskany ojciec dzwoni i użala się nad Tobą, albo co gorsza chce ją odwiedzić. Nacisnęła jednak zieloną słuchawkę i po chwili się odezwała
    - Haloooo? Mam nadzieję, że to ktoś z propozycją dobrego seksu albo posiadającego paczkę fajek, inaczej się nie dogadamy - powiedziała smętnie, czekając na odpowiedź.


    [ tak w ogóle The Clash *.* ]

    OdpowiedzUsuń
  9. Podniosła się do pozycji siedzącej i odetchnęła z ulgą, że to on. Był pozytywna opcją.
    - Oh Dieu, mój wyznawca! - chciała klasnąć w dłonie, ale trzymała telefon, co jej się nie spodobało, to taka cudna reakcja - Modliłeś się do mnie dużo, mam nadzieję, bo jeśli tak to czuję, że twoje prośby będą wysłuchane, ale musisz najpierw powiedzieć o co chodzi - powiedziała szybko.
    Czuła, że może być niezła zabawa. A po to ponoć tutaj miała przyjechać. Przynajmniej tak jej mówili.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zawahała się chwilę co powiedzieć.
    - Jejku, żebyś tylko sobie niczego nie spalił. Modlitwy są wystarczające. Ewentualnie jeszcze może być rytualne skakanie przez ognisko czy inne śmieszne pogańskie obrzędy - uśmiechnęła się do siebie.
    - Bar to spoko miejsce i do tego całkiem przyjazne. Jestem za, jeśli powiesz jeszcze, że nie trzeba się ubierać na elegancika czy inne dziwne sprawy - odpowiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaśmiała się, słysząc jak mówi do siebie o ognisku.
    - Wiesz, przez to ognisko to możemy razem poskakać, więc suknie odpada. No i co ja biedna założę?! - złapała się za głowę - Przecież jeśli jestem bogiem, to muszę się wyróżniać w tłumie, oby krzyż na koszulce wystarczył - powiedziała wesoło.
    Spojrzała na zegarek i przeanalizowała szybko ile czasu jej zostało.
    - Ósma jest okej, mów gdzie i przybywam na swoim niebieskim rydwanie!

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaśmiała się głośno.
    - No to muszę jakąś ładną bieliznę założyć, żeby inni bogowie się cieszyli! - odpowiedziała entuzjastycznie.
    Wstała, zgarniając butelkę wody z ziemi i podeszła do okna.
    - Dobra, dobra. Czekam na smsa i myślę o miejscu na ognisko, bo w barze to przede wszystkim za dużo światków jest. Najwyżej w jakimś lesie rozpalimy i coś spalimy. Do później! - powiedziała wesoło i rzuciła telefon na materac.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ophelia jak na dziewczynę była wyjątkowo...zdecydowana. Nie musiała szykować się 3 godziny na wyjście, a jej szafa polegała długim wieszaku. Wolała spędzać czas na robieniu czegoś bardziej pożytecznego. Spojrzała na adres, który wysłał jej chłopak i stwierdziła, że jakoś da radę dojść. Potrafi mówić, więc pewnie znajdzie drogę. Postanowiła wyjść trochę wcześniej, żeby skończyć do sklepu po papierosy, więc zgarnęła swoją ukochaną skórzaną kurtkę i ruszyła przed siebie.
    Gdy dotarła pod bar, rozejrzała się dokładnie i usiadła na ławce przed, czekając na chłopaka i spokojnie paląc papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  14. [Czołem i kolanem, czy cóś.
    O borze, aleś ty łaskawa, pozwalasz mi wymyślić wątek, nie szalej tak bardzo, co? jutro ci podsunę, bo dzisiaj padam na ryj, kazali mi pracować w ogródku (i jeszcze nie zapłacili). I umieram, a jutro nie będę miała tak pięknych, cudownych. i przekonujących argumentów. ._. I mam wrażenie, że za dużo używam spójnika "i".]

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie przeszkadzało jej czekanie. Miała czas na kolejne 3 papierosy, które na godzinę powinny jej zbrzydnąć. Widząc jak się zbliża i jego minę, roześmiała się szczerze.
    - Spokojnie, jestem wyrozumiała. Piwko wszystko wynagrodzi - dodała, wstając i otrzepując się z niczego. Taki o zwyczaj każdego chyba człowieka.
    - A tak właściwie, to nawet nie znam twojego imienia, a umawiam się z tobą na jakieś harce przy ognisku. Nie jesteś chyba psychopatą, albo co gorsza kanibalem, nie? - spojrzała na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Uśmiechnęła się szeroko.
    - Gdybyś jeszcze błyszczał w blasku słońca jak Edward byłabym wniebowzięta! - udała wielką radość.
    Ani wampiry, ani tym bardziej filmy o nich jej nie interesowały. W ogóle ich nie lubiła. Fantastyka to nie jej działka.
    - Ophelie, ale szybciej i łatwiej jest ludziom mówić Lou, więc sam sobie wybierz - wzruszyła ramionami - bóg zawsze ma jakieś fajnie imię, a moje to raczej nie wybija się wśród innych.
    Rozejrzała się po pomieszczeniu, do którego weszli i wydawało jej się całkiem przyjaźnie, jeśli tak można powiedzieć o barze.
    - Proszę, upijmy się do nieprzytomności i tańczmy na stołach ! - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Nie no, nie chcę tracić swojego jedynego wyznawcy no! - powiedziała przerażonym głosem.
    Poprosiła barmana o piwno, nie lubiła zbytnio wymyślać.
    - Jestem pełnokrwistą francuską - uśmiechnęła się - tutaj przyjechałam jedynie studiować, co później, nikt tego nie wie. Co wyjdzie, to wyjdzie - wzruszyła po raz kolejny ramionami.
    Na myśl o stołach roześmiała się.
    - Mam jedynie nadzieję, że to stoły pod nami wytrzymają. Ale przecież nie możemy zrezygnować z ogniska! To jest nasza życiowa misja. Nie możemy z tego zrezygnować, nawet dla dwóch stołów. Chociaż jeśli masz jeszcze do tego jakąś fajną muzykę, to mogę podyskutować na ten temat! - mówiła dużo, ale taka była. Skrajna. Albo smutna, albo wesoła. Jaki dzień, taki nastrój. Trzeba trafić.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bogini Lou, jak to ładnie brzmi.
    - W sumie, kto jak chce i umie tak wyznaje mnie. Daję wybór, jestem dobrą kobietą.
    Na myśl o Francji zrobiło jej się trochę dziwnie. Niby tęskniła, niby nie. W sumie to sama nie wiedziała.
    - Dobra muzyka musi być głośna i przede wszystkim musi powodować, że chce tańczyć na stole - zaśmiała się - osobiście też mam problem z sąsiadami, głównie z właścicielami kamienicy, w której urzęduję sobie. Ponoć to taka 'szatańska, głośna i dziwna muzyka, młodzież powinna muzyki klasycznej słuchać, zero wychowania' - przewróciła oczami, przypominając sobie ich wspólną rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Klasnęła w dłonie niczym radosne dziecko.
    - Twoje imprezy od dzisiaj są dwuosobowe!! - zaśmiała się głośno, przez co przyciągnęła uwagę ludzi - będzie tak kameralnie i mam nadzieję, że policja nam nie przeszkodzi. Nawet jeśli, poradzę sobie z nimi. Będę nawijać po francusku, nie zrozumieją, odpuszczą - przytaknęła sama sobie - zawsze działało, więc i teraz da radę. Ale jeśli chodzi o ognisko, to ze strażakami jeszcze nigdy nie miałam nic wspólnego, więc nie znam ich reakcji na malutki, albo troszkę większy ogień./

    OdpowiedzUsuń
  20. Wzięła łyk piwa, którego w końcu się doczekali.
    - W parku, w bieliźnie, mateńko zupełnie jak jacyś hipisi - zaśmiała się widząc ten obraz w głowie - chociaż w sumie nie jest to zły plan, trzeba tylko poczekać do jakieś późniejszej pory, bo teraz przy ludziach to jakoś mi się nie uśmiecha - skrzywiła się lekko - nie jestem jeszcze pijana, pewnie dlatego.
    Wyjęła papierosy z kieszeni, wyciągając je w kierunku chłopaka.
    - Mam nadzieję, że ta nasz dwuosobowa impreza będzie niedługo, te stoły mnie bardzo zachęcają, już nie mogę się doczekać ! - to była mega pozytywna wizja, którą chciała jak najszybciej spełnić.

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapaliła papierosa, przyglądając się mu uważnie.
    - Ognisko, tańczenie na stołach, masz jeszcze jakieś ciekawe propozycje na dzisiejszą noc? - uniosła brew, wypuszczając dym z ust - Nie sądziłam, że będziesz aż tak rozrywkową osobą! Ja to jednak umiem trafić - zaśmiała się.
    Zawsze lubiła pozytywne osoby, bez większych problemów. Sama próbowała taka być, ale wychodziło to z różnymi skutkami, szczególnie to pierwsze.
    - Nie będziemy pić piwa - odstawiła trunek trzymany w dłoni - Takim sposobem to ja się nigdy nie napiję. Wódka - uśmiechnęła się w stronę barmana stojącego obok - Dużo wódki dzisiaj trzeba wypić.

    OdpowiedzUsuń
  22. Teraz był czas na zabawę, więc nie przejmowała się niczym innym i skinęła po raz kolejny na barmana. Jak się bawić, to się bawić. Porządnie.
    - W sumie to ostatnio też nie piłam wódki, wino, piwko to tak, ale delikatnie, bez szaleństw - zgasiła papierosa w popielniczce i spojrzała w stronę prowizorycznego parkietu. Muzyka jej zbytnio nie odpowiadała, ale tańczyć przecież można do wszystkiego.
    - Zobacz, parkiet na nas czeka, pijemy i lecimy. Co ty na to ? Jesteś odważny? - uniosła brew, uśmiechając się chytrze.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ucieszył ją fakt, że nie jest jakimś nudnym gościem, który nawet zatańczyć nie chce. A na takich często trafiała.
    Wypiła dopiero co postawiony przed nią trunek i zeskoczyła urokliwie z krzesełka.
    - W takim razie zapraszam do tańca ze swoją boginią - uśmiechnęła się szeroko, ruszając przed siebie.
    Lubiła tańczyć, nawet do muzyki, która jej nie odpowiadała. Nie patrzyła wtedy co się dzieje wokół. Ważne, żeby ona się dobrze bawiła.
    Puścili akurat jakąś szybką piosenkę, co jej odpowiadało. Odwróciła się by spojrzeć czy jej partner od picia i zabawy jest gdzieś obok.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Och, mon bon! - powiedziała widocznie wesoła.
    Może alkohol już zaczął działaś, a może po prostu czuła się dobrze w jego towarzystwie. Odwróciła się do niego przodem i zaczęła poruszać w rytm muzyki. Wszyscy jej zawsze mówili, że potrafi bardzo dobrze tańczyć. Czy to prawda, sama nie była przekonana. Nie miała okazji zobaczyć siebie na jakimś nagraniu, więc żyła dalej z przekonaniem, że skoro inni mówią, że jest dobrze, to jest dobrze !

    OdpowiedzUsuń
  25. [Zróbmy z nich kumpli od kielicha (czy tam soku pomarańczowego, jakkolwiek). Dogadają się. Albo... Nie wiem, zróbmy z nich kumpli od kielicha. ._.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [ Ha he. No cześć xD O rajciu no dobra. No to ten tego... No i mam... Po dlgim i dogłębnym procesie ten tegowania w głowie doszłam do wniosku, że Brzoza może być 'psychofanką' Floyda i bam! Spotka go w kawiarni gdzie zza karty z ciastkami będzie mu fotki z zaskoczenia robić a on ją zauważy! xD]

    OdpowiedzUsuń
  27. "No i co Brzoza? Co teraz zrobisz kobiecino? Spalisz cegłę, no nie? No pewnie!" I faktycznie tak się stało. Spaliłam taką cegłę, że wstyd! Przeczytałam to co napisał i pokiwałam głową. Kiedy się uśmiechnął pstryknęłam fotkę i pokazałam uniesionego kciuka. Zaraz szybko schowałam aparat żeby mnie już nie korciło.

    [A weź nic nie mów. Odkąd w Świebodzinie mamy jezusa co druga osoba pyta jak dojechać/dojść do niego. :/]

    OdpowiedzUsuń
  28. [ Tak, iście przednia atrakcja. xD ]

    Spojrzałam na kartkę. Czy to ma być zaproszenie? Okeey... To się zaczynało robić dziwne, ale ej! To był Floyd On cały był dziwny. Wzruszyłam ramionami i wzięłam torbę i kawę i podeszłam do stolika przy którym siedział. Usiadłam na przeciwko i wyciągnęłam aparat. Pstryknęłam fotkę i pokazałam mu ją.
    - I jak podoba się? - zapytałam czekając na jego opinię. W lokalu było słabe światło, ale zdjęcie i tak wyszło niczego sobie. Przynajmniej z mojego punktu widzenia.

    OdpowiedzUsuń
  29. - Taaaa.. W przyszłym roku kończę i będę profesjonalną fotografką bez pracy. - mruknęłam. W Pradze nie było roboty dla fotografów, więc pewnie wyląduje na zmywaku w jakieś knajpce. Tak, a potem dostanę robotę w radiu. Dobre sobie. To tylko ten na przeciwko mnie miał tak dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Och no co ty? Naprawdę? - odpowiedziałam z sarkazmem w głosie. - Tak w ogóle jestem Brzoza. - od lat już się tak przedstawiałam i jakoś każdy od razu chwytał tą ksywkę. Z resztą mnie samej ona się podobała.

    OdpowiedzUsuń
  31. [ Hahahaha. Pijam zimny kompot z czereśni i mi zimno w środku xD]

    - Naprawdę? Myślisz, że gdybym nie wiedziała kim jesteś to robiłabym ci zdjęcia? - spojrzałam na niego z podirytowaniem. Napiłam się znów kawy. - No więc Floyd, co u ciebie oprócz tego, że jakaś nienoromalna laska robi ci zdjęcia w kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
  32. [ A ty myślisz, że dlaczego ja go piję? I to jeszcze patrzy prost na mnie przez ścianę w moim pokoju, bo tak mam biurko ustawione :P A kompot dobra rzecz xD]
    - A no tak. Masz psa. - pokiwałam głową. - Jaka rasa? - zapytałam z zaciekawieniem. Nie wiedziałam o nim wszystkiego. Nie, nie byłam żadną psychofanką. Po prostu lubiłam jego audycje i tyle. A to że marzyłam o tym żeby go spotkać i rzucić mu się na szyję mając pewność że więcej się nie spotkamy to inna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  33. [ Taka to ma kurcze dobrze. Nie dość że dżizasa nie ma to jeszcze kościoła nie widzi. A ja dwa kościoły w promieniu dwudziestu minut spacerkiem i pół godziny do dżizasa. :/]

    Zaśmiałam się cicho i wzruszyłam ramionami. - Jasne, czemu nie. - lubiłam zwierzęta a już w szczególności psy. Co prawda w Warszawie jeden mnie dosyć mocno pogryzł, ale mniejsza z tym. Ja i tak kochałam te małe włochate stworzonka.

    OdpowiedzUsuń
  34. [ Tzn. ja tez tych swoich nie widzę, ale wiem, że tam są i to mnie przeraża:( Smuteczek :(]
    Dopiłam kawę i wstałam od stolika. - Możemy iść. - uśmiechnęłam się lekko. - To dobrze. Hmmm... Będę mogła zostawić u ciebie torbę? Nie chce mi się jej tachać a potrzebna mi będzie tylko lustrzanka.- na spacery zawsze zabierałam aparat. Nie ważne czy szłam do miasta czy do lasu. Aparat był dla mnie jak kluczowy element ubioru. Bez niego czułam się... No cóż... Naga.

    OdpowiedzUsuń
  35. [ Hahahah xD Ja ma dwa kościoły i Sanktuarium xD Ja tez tej różnicy nie widzę, ale ok * wzrusza ramionami*]
    - Dzięki. - mruknęłam i wyszliśmy z kawiarni. - Prowadź. - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Oto idę przez miasto z niezłym ciachem u boku. I to jest w dodatku Floyd. Szybko dotarliśmy do mieszkania mężczyzny. Kiedy tylko otworzył drzwi z domu wybiegł pies. Śliczny pies.
    - ładny.

    OdpowiedzUsuń
  36. [ Oj, nie pamiętam jak to się nazywa, ale jakoś mądrze pewnie xD]
    Zaczęłam się śmiać z zachowania psa i weszłam do środka. Kiedy tylko znaleźliśmy się w mieszkaniu kucnęłam i pogłaskałam psa. Od razu zostałam obdarowana liźnięciem po twarzy. - No świetnie. - skrzywiłam się i wytarłam twarz rękawem.

    OdpowiedzUsuń
  37. - Ej, o co! Ja tam bym tak chciała. - zaśmiałam się i wyszłam za nim z mieszkania. Wyszliśmy z bloku i poczułam na twarzy ciepłe powietrze. wciągnęłam w nozdrza zapach lata. - Kocham lato. - mruknęłam rozmarzonym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  38. [ Oglądam Czystą Krew od początku a i tak ich teksty mnie powalają :P Biedna ty :( xD]
    - Upał jest bardzo bardzo spoko. - zaśmiałam się. - Idziemy? - chciałam mieć jak najlepsze światło na spacerze. Miałam zamiar zrobić móóóóóóóstwoooo zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  39. [ Ben jest bardzo przystojny :P Hahahahah xD]

    - Okey. - uśmiechnęłam się. - Namówili mnie znajomi. Zaczęłam robić zdjęcia na początku szkoły średniej i tak jakoś wyszło. - wzruszyłam ramionami. - A ty? Czemu nie wróciłeś znów na studia?

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Bardzo dziwne rzeczy mi się w główce rodzą w nocy :P]
    - A i owszem jest coś tam o tobie na Wikipedii, ale niewiele. - zaśmiałam się. - No tak. Bywa.- na jego miejscu też bym nie wracała na studia. Doszliśmy do parku gdzie od razy zrobiłam zdjęcie dziewczynkom siedzącym na trawie.

    OdpowiedzUsuń
  41. [ Najdłużej nie spałam przez praktycznie całe trzy dni, bo byłam na imprezie w plenerze i nie było jak spać :P]
    - Wiesz dużo ludzi kręci się pod waszą siedzibą i widzą kto wchodzi a kto wychodzi. Łączą elementy układanki i tak oto wiemy jak wyglądasz. - zaśmiałam się. Ruszyliśmy między drzewa.

    OdpowiedzUsuń
  42. Musiała przyznać, że dobrze się bawiła. Musiała przyznać, że chłopak dobrze tańczył. Może był trochę zbyt poważny, ale nie przeszkadzało jej to zbytnio. Sama rozluźniła się do tego stopnia, że nie wiedziała która piosenka leci. Druga, trzecia? Ważne było, że już się trochę zmęczyła i miała ochotę się czegoś napić.
    - Robimy przerwę. Mój organizm do wysportowanych raczej nie należy - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  43. [ Ja jak wróciłam do domu padłam na łóżko i obudziłam się 24h później xD ]

    - W sumie wiesz, jesteś najbardziej rozpoznawalnym radiowcem w mieście. Ludzie cie słuchają i lubią twoje audycje. - wzruszyłam ramionami. Wzięłam aparat do ręki i zaczęłam pstrykać zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Ja zazwyczaj śpię max. 10 h. Więcej nie mogę, bo potem chodzę jak zombie jakieś :P]
    - Twoi fani. - powiedziałam robiąc zdjęcie biegnącemu psu. - W sumie nie dziwię im się. Sama napisałam do ciebie kilka maili. Nie pytaj o czy były, bo nie pamiętam. - zaśmiałam się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  45. [ A ja właśnie nie. Tzn. czasami jest tak, że się nie wyśpię, ale zazwyczaj chodzę rześka :D]
    Zaśmiałam się głośno. - Jednym słowem jesteś rozchwytywany. - poruszyłam zabawnie brwiami. - Ale co się dziwisz. Takie ciacho jak ty nie powinno chodzić samo po mieście.

    OdpowiedzUsuń
  46. [ Gratuluję. W nagrodę otrzymujesz śrubokręt z widokiem na morze. Do odebrania u burmistrza miasta xD]

    - Dobra, to ja już nic nie mówię, bo będą mieli przerąbane z tobą w pracy. - zaśmiałam się. - A jak ci woda sodowa do głowy uderzy to zaraz ją oduderzymy jakimś sposobem.

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Nie wiem :P Znajdziesz jakieś miejsce :D]
    - No i masz szczęście. - uśmiechnęłam się złośliwie. Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy czekając aż pies przyniesie patyk.

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Nie wiem :P Znajdziesz jakieś miejsce :D]
    - No i masz szczęście. - uśmiechnęłam się złośliwie. Przez dłuższą chwilę szliśmy w ciszy czekając aż pies przyniesie patyk.

    OdpowiedzUsuń
  49. [ Dobry pomysł! Wygrałaś internet xD ]

    Rozglądnęłam się w poszukiwaniu kija. - O ten może się nadać. - chwyciłam dosyć gruby kij i podałam go Floydowi.

    OdpowiedzUsuń
  50. [ Pewnie :D Wszystko co wygrasz jest z widokiem na morze xD]
    Zaśmiałam się. - Dzięki. Chyba. - nie byłam pewna czy cieszyć się z tego co powiedział czy raczej bać. - W sumie jak byłam mała i chodziłam po drzewach to nigdy nie spadałam. - pochwaliłam się rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ No co ty! Ja ma dwa razy dalej a i tak widzę morze. Czasami xD]

    Zrobiłam smutną minkę i przytuliłam go. - Mój ty biedny. - powiedziałam udając płacz. - I jak to wpłynęło na twoje życie? Powiedz, jestem ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  52. [ My z koleżankami chciałyśmy pojechać w tym roku na marze pod namioty i już miałyśmy wszystko zaplanowane, ale w końcu nie pojechałyśmy, bo jednak złamała rękę :D]
    Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem zaraz jednak poważniejąc. - Bath nie była cię warta skoro zostawiła cię ze złamaną nogą.

    OdpowiedzUsuń
  53. [ No tak, ale dalej byśmy nie pojechały. Brak funduszy i takie tam :/]
    Również zaczęłam się śmiać. - I była twoją pierwszą wielką miłością, która nie przetrwała złamanej nogi. - powiedziałam między skurczami przepony. W którymś momencie musiałam oprzeć się o pobliskie drzewo żeby nie stracić równowagi. - Dobra, wystarczy. Czuję się jakbym wypiła przynajmniej butelkę czystej a to nie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  54. [ A mózgojady zjadają twój mózg ^^]
    - Ależ wyraz miłości. - zaśmiałam się. - Bo jesteś porąbany a ja nie. Przynajmniej nie tak bardzo. Ale mnie i tak to czeka.

    OdpowiedzUsuń
  55. - To ja może nie chcę? - zastanowiłam się na głos. - Bo wiesz, będę musiała ochroniarza wynająć, uważać na każdego faceta, który przejdzie obok mnie. - zaśmiałam się

    OdpowiedzUsuń
  56. - Jakoś by się bez tego obyło. - okrążyłam go oglądając go z zainteresowaniem. - No wiesz, nie jest źle. Można by było mówić, że jesteś moim narzeczonym czy coś i mistrzem sztuk walki.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Cicho. Moi dziadkowie czekali po zaręczynach trzy lata na ślub. - wzruszyłam ramionami. Na wspomnienie dziadka delikatnie się uśmiechnęłam.

    OdpowiedzUsuń
  58. Rozejrzałam się. - Nie wiem. - zaczęłam rozglądać się za kundlem jednocześnie gwiżdżąc. - Formiko! - pies nie przychodził. - Okey, nie jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń
  59. - No jeszcze tego nam brakowało żeby psa zgubić. - mruknęłam i poszłam za Floydem wołając psa. - To nic nie da. Kurwa, zgubiliśmy psa. Jak to możliwe? - oparłam się o pobliskie drzewo.

    OdpowiedzUsuń
  60. [ Ty robiłaś szablon na bloga? :)]

    - Jasne, znajdzie się. - powiedziałam cicho i rozglądnęłam sie jeszcze raz. Ani widu ani słychu. Jak kamień w wodę normalnie.

    OdpowiedzUsuń
  61. [ Tworzę bloga i potrzebuję kogoś kto mi szablon zrobi :/]

    Wzniosłam oczy ku niebo. - Jasne. Akurat zadziała. - powiedziałam z sarkazmem. - Formiko! Chodź piesku! - zawołałam.

    OdpowiedzUsuń
  62. [ Hahaha xD No to zapał niesamowity :P]

    - No wiesz, nigdy nic nie wiadomo. - wzruszyłam ramionami.- Dobra, lepiej chodźmy się przejść tymi alejkami, bo tutaj to go na pewno nie ma.

    OdpowiedzUsuń
  63. [ No w sumie masz rację. A ja teraz siedzę i pisze postacie kanoniczne i mi się tak bardzo nie chce:/]

    - Niech ci będzie, ale przejść się nie zaszkodzi. Prawda? - spojrzałam na niego TYM wzrokiem. Tak, to był TEN wzrok, który mógłby zabić gdyby tylko wzrok mógł zabijać.

    OdpowiedzUsuń
  64. [ http://alicja-w-krainie-serc.blogspot.com/p/blog-page.html
    Proszę bardzo :3]

    - Dobra, niech ci będzie. - spojrzałam na zegarek. - Ooł. Zaraz będą wydzwaniać. Nie dobrze. - zagryzłam wargę. Od lat miałyśmy z babcią zwyczaj jedzenia wspólnych obidó a teraz miałam się spóźnić. Nie dobrze. Bardzo niedobrze. - Słuchaj. Skoro mówisz, że w pracy jadasz same zupki to teraz zapraszam cię na iście królewską ucztę u mnie w domu. Co ty na to?- spojrzałam na mężczyznę wyczekująco.

    OdpowiedzUsuń
  65. [ Sama nie wiem. Po prostu dzisiaj czytałam, po raz kolejny z resztą, mangę i tak jakoś samo wyszło :3 A poza tym uwielbiam Alicję :D]

    - Okey. Ale muszę zadzwonić. - wyciągnęłam szybko telefon i wybrałam numer. - No cześć babciu, to ja. Słuchaj, przepraszam, ale spóźnię się chwilkę na obiad. A no i przyprowadzę gościa. Przepraszam. - porozmawiałam jeszcze chwilę z babcią i rozłączyłam się. - Okey, możemy szukać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  66. [ No właśnie chciałam o to zapytać xD No w sumie masz rację. Ej, trzeba by było kiedyś spróbować :P]

    - I co? Widział go ktoś? - podeszłam do Coopera rozglądając się za psem. W pewnym momencie w krzakach coś mi mignęło, ale zaraz zniknęło. - Chyba o widziałam Floyd. Tam był- wskazałam krzaki.

    OdpowiedzUsuń
  67. [ Oj bardzo:D Jezu wolę nie myśleć co by sie działo :P]
    - Nie gadaj tylko chodź. - pociągnęłam go w kierunku krzaków. Weszliśmy w nie i od razu mieliśmy pas. - No i widzisz! Jest! Trochę optymizmu trzeba było człowieku a nie panikowałeś jak jakaś baba. - uśmiechnęłam się do niego promiennie.

    OdpowiedzUsuń
  68. - No to teraz idziemy do domu. - pogłaskałam psa po łbie śmiejąc się. - Chyba się wybiegał. - wyszliśmy z krzaków i ruszyliśmy w stronę domu Floyda

    OdpowiedzUsuń
  69. Szybko dotarliśmy do bloku. No i znów przeklęte schody. - Nie mogliby wam zamontować tu windy czy czegoś w tym rodzaju? - jęknęłam stojąc pod drzwiami mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Boże mój do czego ty tych biednych ludzi zmuszałeś. - zaśmiałam się i napiłam wody. - U mnie było na tyle dobrze, że trzeba było tylko niektóre rzeczy wymienić. Jak łóżko, które było różowe i miało taki fajny baldachim.

    OdpowiedzUsuń
  71. - W sumie nie było złe, ale jak miałam dwanaście lat to trochę tak głupio było mieć różowe łóżko, więc namówiłam dziadka i babcię żeby mi kupili nowe. - wzruszyłam ramionami. - Co prawda i tak nie miałam takiego jak chciałam, bo musieliśmy zaciskać pasa, ale było świetne. Dobra, lepiej chodźmy na ten obiad, bo nas babcia do domu nie wpuści. - zaśmiałam się i wypiłam resztę wody schodząc z krzesła.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Tak. Moja mama zginęła kiedy miałam roczek a ojca nie znałam. - wzruszyłam ramionami choć zrobiło mi się smutno z powodu mamy. - Oni się mną zaopiekowali. - uśmiechnęłam się smutno. - Są dla mnie jak rodzice. To znaczy dziadek był. Babcia wciąż jest. Okey, to idziemy. Mamy spory kawałek do przejścia. - szybko zmieniłam temat i odwróciłam żeby nie widział jak w oczach zbierają mi się łzy. Poszłam do przedpokoju i chwyciłam torbę. - Idziesz?

    OdpowiedzUsuń
  73. - Nie, okey. Nie twoja wina. Ja... Po prostu nie umiem o nich mówić i nie płakać. - po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Szybko starłam ją wierzchem dłoni. - Nie mówmy już o tym, okey? I lepiej chodźmy. - Nie chciałam się całkowicie przy nim rozkleić. To by było okropne. Wyszłam na klatkę schodową i poczekałam na niego.

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedy mnie przytulił od razu się rozkleiłam. Po dłuższej chwili podczas zapłakiwania mu koszulki w końcu się uspokoiłam. - Lepiej już chodźmy, naprawdę. - powiedziałam nadal drżącym głosem. - Babcia i tak się już pewnie martwi. -wyswobodziłam się z jego objęć i poczekałam aż zamknął drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  75. - Okey, nie będę. - zaśmiałam się. Kiedy zamknął juz drzwi ruszyliśmy na obiad. Doszliśmy prawie w dwadzieścia minut. Kiedy byliśmy pod domem otworzyłam drzwi kluczem i weszliśmy do mieszkania. - Witaj w naszym małym królestwie. - wpuściłam go do środka. - Babciu! Jesteśmy! - zawołałam i weszłam do kuchni. - Chodź Floyd. Poznasz moją babcię.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Floyd poznaj moją babcię Joannę. Babciu poznać Floyda Coopera. - przedstawiłam ich sobie a na twarzy babci od razu pojawił się uśmiech. - Miło pana poznać panie Cooper. - babcia jak zawsze oficjalna.

    OdpowiedzUsuń
  77. 'Nie przeginaj' powiedziałam bezgłośnie kiedy babcia ruszyła w stronę jadalni. Jadalnia była chyba najbardziej zagraconym pomieszczeniem w domu. Pamiątki po mamie, dziadku i mnóstwo zdjęć. A na środku pokoju wielki stół z sześcioma krzesłami.

    OdpowiedzUsuń
  78. Pokazałam mu język. Jak dziecko normalnie. - Ogarnij się. - rzuciłam siadając do stołu. Zaraz jednak roześmiałam się. - Dobra, nie ważne. - na stole stały już talerze i miski z jedzeniem. Jak zawsze było tego okropnie dużo.

    OdpowiedzUsuń
  79. - Babcia jest świetna kucharką. - zaśmiałam się.
    - Cóż, podczas wojny nawet tutaj trzeba było sobie radzić. A było ciężko. - oparłam głowę na dłonie. - Zaczyna się. - mruknęłam cicho. No i babcia faktycznie zaczęła swoją opowieść. Nie żeby mnie to nie fascynowało, ale słyszałam to już tyle razy. Nałożyłam sobie na talerz jedzenia i teraz siedziałam, słuchałam i dziubałam widelcem.

    OdpowiedzUsuń
  80. - Babciu, on nie wie o czym mówisz. - zwróciłam uwagę babci, która coraz bardziej się rozkręcała. Pod wpływem mojego wzroku i spojrzeniu na jedzącego Floyda przestała. - No więc czym się pan zajmuje? - a już myślałam, że gorzej być nie może. Proszę państwa przechodzimy do gry 100 pytań do Folyda Coopera!

    OdpowiedzUsuń
  81. - To jego tak zawzięcie słuchasz? - babcia spojrzała na mnie.
    - Tak, tak. Jego słucham. - zaśmiałam się. - Widzisz, przed nią nie da się mieć tajemnic. Kiedyś miałam chomika o którym nie wiedziała ani babcia ani dziadek a on miał uczulenie na wszelką sierść i w końcu babcia znalazła go pod łóżkiem.
    - Ten chomik był utrapieniem.
    - Nie prawda. Był słodki.
    - No dobrze, a więc panie Cooper ma pan bardzo ciekawe zajęcie. I musi pan mówić bardzo przekonująco skoro Antosia wciąż pana słucha. Nie łatwo ją czymś zainteresować.

    OdpowiedzUsuń
  82. - Kochanie zajmij czymś pana Coopera ja pójdę po dziadka. Powinien już wrócić. - powiedziała znienacka babcia a ja oniemiałam. Znowu.
    - Dobrze, babciu. - uśmiechnęłam się lekko a kiedy babcia wyszła z pokoju ukryłam twarz w dłoniach.

    OdpowiedzUsuń
  83. Pokręciłam głową. - Nie jest OK. Babcia od dnia śmierci dziadka nie dopuszcza do siebie myśli że nie żyje. Czasami jest okey, ale czasami jest tak jak dzisiaj. - powiedziałam na jednym tchu i podniosłam się z krzesał. - Zaraz wrócę. Poszłam do kuchni i po kilku dłuższych chwilach wróciłam z babcią do jadalni. - Janusz się spóźni. Musiał dłużej zostać w pracy. - wyjaśniła babcia cicho. - Tak, rozmawiałam z nim przez telefon, prawda Floyd? - spojrzałam na chłopaka prosząco.

    OdpowiedzUsuń
  84. - No właśnie babciu, Floyda możemy zaprosić jeszcze raz i wtedy pozna dziadka. - uśmiechnęłam się pocieszająco do babci. - Lepiej jedz, bo marnie wyglądasz. - pogłaskałam ją po dłoni i sama wróciłam do jedzenia co jakiś czas zerkając na babcię i Floyda. Resztę obiadu babcia przemilczała a kiedy skończyła jeść wstała od stołu. - Pójdę się położyć, mam migrenę.
    - Dobrze babciu, my tu zaraz posprzątamy. - powiedziałam wesołym tonem chociaż w gardle miałam gulę wielkości piłki do golfa.

    OdpowiedzUsuń
  85. - Tak tak. Po prostu nigdy nie mogę przewidzieć kiedy znów będzie się tak zachowywać i to jest uciążliwe. - spojrzałam na niego poważnie. - Gdybym wiedziała,że tak będzie nie zapraszałabym cię. - westchnęłam cicho. - Przepraszam, że musiałeś być tego świadkiem. - wstałam od stołu i zaczęłam powoli zbierać naczynia. - Będziesz jeszcze jadł czy nie?

    OdpowiedzUsuń
  86. Zaśmiałam się cicho. - Okey. - szybko zebraliśmy naczynia i poszliśmy do kuchni. - Ja myję ty wycierasz. - rzuciłam mu ścierkę i zaczęłam myć naczynia. - Dzięki, że no wiesz... Wtedy, z tym telefonem. - musiałam mu podziękować. - Kiedy zaprosiłam tu mojego pierwszego chłopaka powiedział, że przecież mój dziadek nie żyje a ona wpadła w szał. - pokręciłam lekko głową.

    OdpowiedzUsuń
  87. Zaśmiałam się cicho. - Okey. - szybko zebraliśmy naczynia i poszliśmy do kuchni. - Ja myję ty wycierasz. - rzuciłam mu ścierkę i zaczęłam myć naczynia. - Dzięki, że no wiesz... Wtedy, z tym telefonem. - musiałam mu podziękować. - Kiedy zaprosiłam tu mojego pierwszego chłopaka powiedział, że przecież mój dziadek nie żyje a ona wpadła w szał. - pokręciłam lekko głową.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Faktycznie, uodporniłeś się. - uśmiechnęłam się lekko. - Słuchaj a nie potrzebujecie tam w tym waszym radiu kogoś do noszenia kawy czy zupek chińskich, bo szukam pracy, ale nigdzie nic nie ma. - skrzywiłam się lekko na samą myśl o ostatniej rozmowie o pracę.

    OdpowiedzUsuń
  89. [ Ej, jest 23 a ja sie szczerzę do monitora jak głupia, bo zobaczyłam liczbę swoich komentarzy^^ Coś jest ze mną nie tak xD]
    - Tylko żeby nie były zbyt irracjonalne. - zaśmiałam się. - Tylko ej,macie tam gdzieś w pobliżu kawiarnie czy coś, no nie?

    OdpowiedzUsuń
  90. [ I to o tej godzinie! Dziewczyno! Wstydź się! Ej, wgl. mnie tu już nie powinno być, ja rano do pracy muszę wstać :/ Kto wymyślił pracę w wakacje??]
    - Czyli co, jak zacznę tam pracowac to będziesz mnie nikczemnie wykorzystywał, bo' to ty załatwiłes mi tę robotę'? - zaśmiałam się i podałam mu kolejne naczynie do wytarcia.

    OdpowiedzUsuń
  91. [ Ooooo... No tak, szacunek dla sprzedawcy musi być :) Ja czasami na mięsnym stoję jako 'młodociany pracownik', ale tam to jest zapier*dol że nie wiem. ]

    Weszliśmy do obszernego salonu. - Pan sobie klapnie. - wskazałam kanapę a sama skierowałam sie do barku. - Wino, whisky czy czysta?- zapytałam.

    OdpowiedzUsuń
  92. - Tak, upiję cię, zwiążę sznurkiem i zgwałcę. - uśmiechnęłam się jak psychopatka i wyciągnęłam z barku pierwszą lepsza butelką. - O proszę Jackie. - wyjęłam jeszcze dwie szklaneczki i postawiłam je na stole. Do każdej nalazłam trochę bursztynowego płynu.

    OdpowiedzUsuń
  93. - Potwierdzam. Bycie jebniętym jest mega. Tylko nie bardzo wiem o co ci chodzi z tym sznurkiem. - spojrzałam na niego podejrzliwie nalewając do swojej szklaneczki alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  94. - Tak, zdecydowanie. - odparłam z szerokim uśmiechem. - W sumie to sznurek lepszy. Można sie szybko uwolnić jak ktoś nie zawiąże dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  95. - Może perwersja to twoje drugie imię? Jak masz w akcie urodzenia?- przekrzywiłam głowę i przyjrzałam mu się uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  96. [ ARMSTRONG! Huehue, teraz mogę cię zjeść <3
    Tak na serio Billie jest zajebisty i jak jest Billie, to musi być wątek. Koniecznie. Mam nadzieję, że lubisz je dłuższe, bo ja właśnie za takimi przepadam najbardziej. Jakoś nie umiem pisać po 2-5 zdań. ]

    Slava Váňa

    OdpowiedzUsuń
  97. - W akcie urodzenia. - nie pytałam o co chodzi z tymi imionami, bo to nie była moja sprawa. Jakby chciał to by powiedział. A jak nie to kij mu w oko i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Okey, czyli perwersja to nie twoje drugie imię. No i nie mam na co zawalić twojego zachowania. - zaśmiałam się i napiłam się ze szklanki.

    OdpowiedzUsuń
  99. - W sumie wiesz ludzie są dziwni a ty jesteś jednym z dziwniejszych ludzi. -zaśmiałam się. No cóż, w końcu taka była prawda.

    OdpowiedzUsuń
  100. - Tak, wszystko wina imienia. - zaśmiałam się. - Wiesz, muszę ci powiedzieć, że dawno nie śmiałam się tyle co dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
  101. Trzepnęłam do po dłoniach. - Zabieraj łapy dewiancie! - chciałam się odsunąć, ale wyszło na to, że tylko przewaliłam się i wylądowałam na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  102. - Tak, aż tak się boje. - zaśmiałam się- Ratunku, gwałcą!!- zawołałam cicho wciąż się śmiejąc. Alkohol powoli uderzał mi do głowy, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Chicho, zachowujesz się jak dziecko. - wypiłam resztę alkoholu ze szklaneczki. - Chcesz jeszcze czy może lepiej nie, bo całkiem cofniesz mi się w rozwoju?

    OdpowiedzUsuń
  104. Wzięłam jego szklankę i nalałam prawie do pełna. To samo zrobiłam ze swoją. - W sumie to chyba tylko ja ma m tak słabą głowę.

    OdpowiedzUsuń